Siódmy-Kierunek
  • Siódmy Kierunek
  • Coaching
  • Terapia/Praca z ciałem
  • Wydarzenia i takie tam
  • Blog
  • Sklep
  • O mnie
  • Kontakt i cennik

Siódmy-Kierunek

  • Siódmy Kierunek
  • Coaching
  • Terapia/Praca z ciałem
  • Wydarzenia i takie tam
  • Blog
  • Sklep
  • O mnie
  • Kontakt i cennik
0
Author

Katarzyna J Małysz

Katarzyna J Małysz

Wszystkie

SLACKLINE

autor Katarzyna J Małysz 5 grudnia 2022

Slackline, czyli chodzenie po linach, takich jak np. widzimy w parkach. Ludzie rozwieszają między drzewami i łażą. Chodzenie po linie przypomina życie. Jak wszystko, jeśli się mocniej przyglądnąć, ale cóż…liny, temat aktualny, to o linach piszę.

Etap 1 nauki:

Przejść jak się da, byle dotrzeć do celu, nieważne, że ostatni krok w sumie, to już ciało leci w innym kierunku niż nogi, ważne, że rzuciłam się i dotarłam do końca.  Z reguły większość pozostaje na tym etapie, albo rezygnuje  całkiem z tej podróży. W sumie wydaje się nuda, bez sensu, albo łatwe, umiem przejść. Na tym etapie z reguły większość osób zorientowana na zewnątrz (nie mówię o dzieciach): Jak wyglądam? Nie wychodzi. To wstyd. Nie będę nawet próbować, bo co jak nie wyjdzie? No i nie wyjdzie, bo jak za bardzo na zewnątrz jesteśmy, to nie da się być do wewnątrz, w skupieniu, w równowadze. A to niezbędne to bycia-życia, slackline.

Etap 2 nauki:

Każdy krok poprzedzony poczuciem równowagi, nie idę do przodu zanim nie poczuję, że jestem, czuję, panuję, umiem. Tutaj jeden krok wystarcza, ale za to, w pełnej uważności. Nie przynosi satysfakcji przeskoczenie paroma wielkimi krokami życia, ups liny. Kosztowanie każdego kroku. Poczucie, że lepiej w uważności zakończyć przed metą, niż wielkimi susami dotelepać się do końca życia.  Świadome bycie w każdym ruchu. Wzrok skupiony na jednym punkcie, nic nie rozprasza. A nawet jak rozprasza, czytaj: dzieci, to skupienie nadal, na tym jednym miejscu, a jakaś inna część mózgu mówi do intruzów.  I jest. Jest cel na horyzoncie, ale nie jest nim dotarcie do końca określonego na linii czasu, albo jako miejsce, stan posiadania,  a umiejętność, uważność, równowaga, balans, poczucie, że czuję wszystko, satysfakcja, że panuję nad ciałem, a nie, że ono panuje nade mną, albo z braku czegokolwiek miota mną to tu, to tam. Poczucie mocy, z której idzie satysfakcja. Taka dla siebie i do siebie. Tutaj nie ma znaczenia, co na zewnątrz, co kto i jak pomyśli. W ogóle zewnętrze nie istnieje, kiedy jestem na tej linie, jest tłem do przechadzki. Rozmytym.  Bycie tutaj jest głębsze, takie docierające do wszystkich zakamarków ciała. Daje poczucie, że mogę, potrafię iść za tym czego pragnę, w skupieniu, w sobie, ze sobą. Świat we mnie, a nie ja w świecie.

 

Etap 3 nauki:

Nie wiem, nie doszłam. Zgaduję, że wyśmienity. Uaktualnię wpis, jeśli kiedyś tam dojdę. Choć nie zawieszam dla siebie poprzeczki nigdzie, więc i nie zakładam, że kiedyś tam będę.

5 grudnia 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

NIE WIEM

autor Katarzyna J Małysz 29 października 2022

Szamotanina emocjonalna.  Rozdroża. Stoję na rozstaju dróg i jak śpiewał Feel 😉 (https://www.youtube.com/watch?v=k0hGYDD0KTI). Kto mnie dobrze zna to wie, że mam słabość do tej piosenki 😉

„na rozstaju dróg stoi dobry bóg on wskaże Ci drogę”.

No i pojawił się Bóg i mówi: „Kiedy nie wiesz, to nie wiesz”

Pomogło. No bo nie wiem, to co? Że jak dłużej będę myśleć to będę wiedzieć. Życie to nie zadanie matematyczne, na które, przy odpowiedniej ilości wkładu mózgowego, powinno się znaleźć odpowiedź. Zaufanie.

I fajnie, akceptacja tego, że nie wiem. Mojemu umysłowi to pomogło.

Czuję, że nie muszę wiedzieć. Pozostając w otwartości na to co przyjdzie, pozwalam, żeby rzeczy działy się tak jak mają się dziać. Zaufanie. Płynę z tym, ale nie biernie. Wybieram ścieżki z wszystkich dostępnych, ale nie determinuję wyniku.

Życie jest za duże, za skomplikowane, zbyt dużo zmiennych wchodzi w grę, żeby nawet jak delikatny obłoczek przemknęła myśl, że możemy nim kierować, czy kontrolować, ale tak, możemy je kreować.

Kreowanie życia to dla mnie wybieranie ścieżki, którą pójdę, nie celu, do którego chcę dotrzeć. Kreowanie życia to dla mnie pozostawanie w otwarciu na to, co do mnie przychodzi.

Takie połączenie: otwarcie plus aktywne wybieranie ścieżki, a gdzie nas zaprowadzi? Zaufanie, że tam gdzie mamy dojść.

 

29 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

YOUTUBE: STRESORY I OBSZARY STRESU

autor Katarzyna J Małysz 20 października 2022

Czy wiesz, że nawet MIŁE I PRZYJEMNE WYDARZENIA są dla nas STRESORAMI? I że wyrzucają nasz system nerwowy w stan nierównowagi?

Zapraszam do oglądnięcia filmiki na Youtube w temacie Stresorów i Obszarów Stresu ⛈. Zrozumienie, co to w ogóle jest stresor pomaga skutecznie zarządzać naszą energią 🔥 No i jak to ze stresorami bywa, warto zastanowić się, które możemy i chcemy wyeliminować, a które zredukować, które wysysają z nas energię 🥀, a które i w jakim zakresie nas aktywują i dodają 🌷 W tym celu dzielę stresory na 4 obszary. Dobrze popatrzeć na to co nas stresuje w sposób uporządkowany. Łatwiej, skuteczniej i bardziej świadomie możemy wtedy podjąć decyzję i wdrożyć efektywne działania w celu poprawy jakości swojego życia przez redukcję i/lub eliminację stresu.

Filmek tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=AI6G3l77QUY&t=24s

Albo poniżej……

 

 

20 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

Otwartość

autor Katarzyna J Małysz 20 października 2022

W sumie najłatwiej zamknąć się, ubrać w zbroję, nieprzepuszczalną i trwałą, gdzie żadna emocja, odrobinę trudniejsza nie znajdzie swojego ujścia. Najłatwiej jest odgrodzić się od innych, w chwili niepowodzenia i udawać, że w sumie nic mnie to nie dotyka, bo w zasadzie nie zależy mi na tym za bardzo. Znaleźć parę racjonalnych argumentów w głowie, że w sumie to i tak tego nie chciałam i już gotowe….Umysł zadowolony, emocje okiełznane, ciało zaciśnięte-no trudno, ale ogólnie poziom utrzymany.

Poczułam ostatnio bardzo mocno, gdzieś na bardzo głębokim poziomie, przechodząc jeden z moich licznych procesów…a myślałam, że już mam dość i koniec z procesami 😉 Cóż, życie płata figle, stawia przed nami ludzi, sytuacje, w momentach, gdzie spokój zamienia się w stagnację i każde….hmmm, rozwijać się dalej. Poczułam, że gdzieś na bardzo głębokim poziomie czuję, że „jestem niewarta tego, żeby mieć prawo, żeby  chcieć lub pragnąć”, to było to: Nie jestem nawet warta, żeby mieć prawo!!!! To takie jeszcze bardziej ekstremalne!  Wiecie, wtedy to nawet lepiej nie próbować, zrezygnować zawczasu, takie ciekawe zabezpieczenie przed rozczarowaniem, wstydem, że jednak potwierdziło się, że nie mam do tego prawa, jakimś niejasnym poczuciem upokorzenia. Lepiej zrezygnować w przedbiegach, po co narażać się, skoro można się…nie narażać.

I będąc w tym wszystkim, całej zawierusze, dając sobie prawo do odczucia wszystkich tych ciężkich emocji, balastu przekonań, poczułam jak płynie przeze mnie życie, jak inaczej jest pozwolić temu wszystkiemu przepłynąć przeze mnie pozostając w pełnej otwartości. Poczułam też pokusę zamknięcia, zaciśnięcia…taka chwila wytchnienia, oddzielenia się od tego co trudne. I pozwoliłam się tej pokusie wciągnąć. Odpoczynek, tępy, nijaki, bez życia, ale fakt…..odpoczynek. I potem znowu wypłynęłam na głębokie wody, podejmując decyzję, że chcę w tym wszystkim być całkiem świadoma, świadomie odkryć, co też tam na dnie się skrywa, pozostać otwartą na cokolwiek przyjdzie.

I tak stąpając po cienkiej tafli lodu, leciutko zamarzniętej na falach oceanu, poczułam jak ogromnie różni się pozostanie w otwartości, bolesne, trudne, ale i pełne życia, świadome, pozwalające wszystkiemu swobodnie płynąć w otwartym na ból i trudności ciele, od zaciśnięcia się w celu ochrony, które jest odpoczynkiem, łatwą ścieżką do natychmiastowej poprawy, ale które kurczy i ogranicza moje życie, moją wolność. Wolność do odczuwania tego co odczuwam w kontekście danej sytuacji. I nic nie daje na przyszłość, jest na przeczekanie. I tak można przeczekiwać całe swoje życie, w nawykowy sposób zaciskać swoją wolność przy każdej okazji.

A tutaj taki mały bonusik. Nawet nie wiem czy sens o tym pisać. Napiszę 😉 , bo to co piszę, jest też dla mnie, moją refleksją…post, do której czasem wracam.

W tym okresie szamotaniny wewnętrznej, zaczęłam doświadczać bardzo mocnych skurczów w stopie, promieniujących na łydkę, wielokrotnie dziennie, bardzo intensywne. No wiadomo, no ja wiem, co zrobić ze skurczami, nie jest to dla mnie wiedza tajemna, jest bardzo praktyczna, więc rach ciach, czuję skurcz, ok skurczu nie ma. Zastanowiło mnie, że czemu teraz? co się dzieje? Dlaczego? I leżąc tak pewnego poranka, w okolicznościach dość niecodziennych, po raptem krótkim snie, zaczęło się. Skurcz jeden za drugim, wyginający palce, łydki. Poczułam, że to jest o otwartości, że to jest o przyjmowaniu tego co przychodzi, bez zaciskania, że to jest właśnie praktyczny sprawdzian tego co w emocjach się dzieje.

Pozwoliłam bólowi być, było bardzo ciężko, bardzo trudno. Skurcz trzymał w jednym miejscu, przechodził na drugie nie odpuszczając wcześniejszemu, potężny ból, łzy, oddech, rozluźnienie. Hmmm, czy to nie brzmi czasem jak poród 😉 ?

Pozostałam w pełnej otwartości i co? Umęczyłam się chyba z godzinę, albo więcej i….przeszło! Zostałam w pełnej otwartości na ból fizyczny.

Zostałam w pełnej otwartości na ból emocjonalny.

Ciekawy ten świat!

Mam postanowienie: pozostawać w otwartości, niezależnie od rezultatu, niezależnie od rozwiązania, niezależnie czy to co się dzieje mnie raduje (no jasne, wtedy łatwo być otwartym), czy przyprawia o ból. Świadomie przeżywać wszystko co przychodzi. Pozostać otwartą na wszystko, odczuć ból i trudności, dać sobie prawo do porażek, do cierpienia. Dać sobie prawo, żeby chcieć lub pragnąć, nawet jeśli niekoniecznie to, czego pragnę się zrealizuje i dać sobie prawo do przeżywania upadku, trudności, bólu porażki, bólu odrzucenia. Tylko przeżywając świadomie, dajemy sobie prawo do życia w pełni. Wtedy następuje rozwój.

20 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

Odważne życie

autor Katarzyna J Małysz 19 października 2022

W naszym świecie bycie sobą i życie zgodne z własnymi pragnieniami wymaga wielkiej odwagi?

Masz ją?

Zmiana…
Lęk przed zmianą….
Zmiana mimo lęku….
Gdzie odnaleźć w sobie odwagę?…..

Zapraszam na pogawędkę z @aneta.grzyb.nom.jewels

Już jutro 20.10.2022 godz. 19:00-LIVE tutaj!

#odwaga #lękprzedzmianą #zmiana #katarzynamalysz #katarzynaMałysz #siodmykierunek

 

19 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

Antyporadnik: Wyzwolona mama, czyli jak być autentyczną w macierzyństwie?

autor Katarzyna J Małysz 13 października 2022

Zapraszam serdecznie do przeczytania artykułu mojego autorstwa, który pojawił się na www.miastokobiet.pl

Tym razem: „Antyporadnik: Wyzwolona mama, czyli jak być autentyczną w macierzyństwie?”

Artykuł znajdziesz tutaj: https://www.miastokobiet.pl/antyporadnik-wyzwolona-mama-czyli-jak-byc-autentyczna-w-macierzynstwie/

Albo poniżej:

—————

Antyporadnik: Wyzwolona mama, czyli jak być autentyczną w macierzyństwie?

Będąc autentycznymi i uważnymi matkami będziemy wystarczająco dobrymi matkami

Katarzyna Małysz
prawdziwie uśmiechnięta mama tuli dzieckona tle zachodu słońca

Autentyczność sprawia, że świat jest dla dziecka spójny / fot. Canva

Kiedy byłyśmy małe, najważniejsi byli dorośli, teraz kiedy jesteśmy dorosłe, najważniejsze są dzieci. Kiedy my będziemy najważniejsze?

 

Kochaj siebie samą

Odpowiedź brzmi: teraz. Zawsze odpowiedź brzmiała, brzmi i będzie brzmiała – „teraz”. Jesteśmy najważniejszymi osobami w swoim życiu. Często wydaje się, że kompletnie nie mamy tego świadomości. Gdyby nas nie było, nie było by naszego życia. Jesteśmy głównymi bohaterkami tego przedstawienia.

Najważniejsza i podstawowa prawda jest taka:

nie możesz dać nikomu tego, czego sama nie masz.

Zanim więc rozpoczniesz dawanie swojemu dziecku, zobacz czy w ogóle masz co. Jeśli chcesz dać dziecku miłość, to zanim zaczniesz stosować się do przepisów na bliskość, sprawdź, czy sama masz do niej dostęp i czy bliskość jest dla ciebie cenna i bezpieczna. Jeśli chcesz dać dziecku akceptację, to zanim nauczysz się chwalić dziecko na każdym kroku, sprawdź, czy akceptujesz samą siebie. Tylko wtedy będziesz w naturalny sposób akceptowała dziecko. Jeśli chcesz dać dziecku szacunek, to zanim nauczysz się pięknej komunikacji i układania poprawnych zdań, sprawdź czy szanujesz samą siebie. Tylko wtedy będziesz bezwysiłkowo i autentycznie szanować innych, także dziecko.


Przeczytaj koniecznie:

Narcystyczna matka i dorosła córka. Jak sobie radzić i jak się uwolnić? 

A jak to się ma do macierzyństwa?

Idąc w życie tracimy kontakt ze sobą. Nakazy, zakazy, niewspierające przekonania, lęki. Wszystko to sprawia, że odcinamy się i podążamy za wskazówkami innych ludzi. A tych wskazówek jest tak wiele, że nietrudno się pogubić.
Prowadząc warsztaty dla rodziców, bardzo często, zbyt często, spotykam się z pytaniami młodych mam: „Co powinnam zrobić?”, „Jak powinnam się zachować?”, „Co powinnam zmienić?”. Pozostawiam te pytania bez odpowiedzi. Tylko ty młoda kobieto – tylko ty – możesz wiedzieć, co będzie dla ciebie i dla twojego dziecka najlepsze. Zwrócę tutaj szczególną uwagę na kolejność. Bo to tak jak w samolocie – najpierw o tlen dla siebie dba matka, następnie o dziecko. I choć wydaje się to jakieś dziwaczne, bezwzględne, wyrachowane, to prawda jest taka, że martwa matka dziecku nie pomoże. Tak samo, wyczerpana radami dotyczącymi rodzicielstwa, oczekiwaniami, krytyką matka nie da dziecku nic więcej niż sztuczny uśmiech i podprogowo… tonę stresu.

Matki karmione radami

Zostając matkami, po raz kolejny jesteśmy karmione kilogramami metod wychowawczych, „dobrych” rad, zaleceń. Nieustannie słyszymy: nosić, karmić piersią, używać odpowiednich zwrotów w komunikacji z dzieckiem, nie stresować, chwalić, zachwycać się.

Stosując się do tych wszystkich zaleceń, poprawnych sposobów mówienia, tracimy kontakt ze sobą, ze swoją intuicją, z matczyną intuicją i głębokim zrozumieniem potrzeb dziecka opartym na kontakcie z własną miłością.

A dodatkowo karmimy nasze komórki nieprawdopodobną ilością hormonów stresu wynikających z pragnienie spełnienia oczekiwań innych i doskoczenia do wysokich standardów. Dla większości z nas o wiele za wysokich standardów.
Przychodzi mi do głowy bardzo popularny obrazek: mama odprowadza dziecko do przedszkola i ze słodyczą w głosie i zaciśniętą szczęką, po raz kolejny, pięknym poprawnym językiem mówi do dziecka, żeby ściągnęło buciki i grzecznie poszło do sali. Dziecko nie reaguje. Matka zaciska szczękę coraz bardziej, choć uśmiech ma utrwalony na twarzy. Dłonie pełne napięcia, słowa z nadmiernie słodką intonacją wypływają niezłomnie z ust, tzw. metoda zdartej płyty. Rezultatów brak. Jak myślisz, co dziecko wtedy widzi? Ten uśmiech? Słyszy te słowa? Nie, ono czuje zaciśniętą szczękę, dłonie i właśnie rozpracowuje w głowie dysonans poznawczy: coś tu się nie zgadza, wściekłość, a uśmiech? O co tu chodzi? Z czym to dziecko idzie w świat?
Nie techniki, rady, czy zalecenia są potrzebne w wychowaniu dzieci, a autentyczność i uważność. Autentyczność w stosunku do siebie i dziecka. Uważność w stosunku do siebie i dziecka.

Autentyczność w wychowywaniu dzieci

Autentyczność mamy uczy dzieci bycia autentycznym. Dziecko myśli: „może mama się zezłościła, ale i tak ją kocham. To jak ja się zezłoszczę, to ona też będzie mnie kochać?” – ono chce wiedzieć, że tak! Więc zamiast mówić: „nieprawda, że jesteś niegrzeczny, jesteś grzeczny”, może lepiej powiedzieć:

„zachowałeś się źle, ale i tak cię kocham, stanę za tobą murem, mimo takiego zachowania”.

Dziecko idzie w świat z przekazem, że może popełniać błędy, może zachowywać się tak, że tej i innej osobie się nie spodoba, ba, nawet mamie może się nie spodobać, ale miłość i tak będzie, dziecko czuje, że jest wartością samo w sobie. Takie dziecko idzie z przekazem: „mama kocha mnie i zawsze będzie, niezależnie od tego, jak się zachowam. Nie będzie mnie karała brakiem miłości za złe zachowanie, nie muszę udawać, że jestem grzeczne, inne niż jestem, nic nie muszę udawać”. Jaki zupełnie inny przekaz! I jaka nauka! Wybielanie dziecka, to dawanie dziecku znać, że nie akceptujemy pewnych części w nim, negujemy je, udajemy, że ich nie widzimy. W dziecku rodzi się niepokój: „A co jak mama zauważy, w końcu?”.
Autentyczność sprawia, że świat jest dla dziecka spójny. Komunikacja werbalna idzie w parze z niewerbalną. Dziecko w takim świecie czuje się bezpieczniej. Ponadto, nie da się kochać nieautentycznie. Nie da się kochać będąc nieautentyczną, bo wtedy wchodzimy w tryb udawania. Tam nie ma przestrzeni na prawdziwą i głęboką więź podszytą miłością.
I na myśl przychodzi mi zdanie wypowiedziane przez córkę mojej przyjaciółki: „mamo, czuję jakbyśmy właśnie wzięli udział w niezłym przedstawieniu”. Dzieci są mądre.
Bądźmy autentyczne w macierzyństwie. Każda z nas popełnia wiele błędów. Trudno. Maskowanie ich poprawnością nic nie zdziała. Bądźmy sobą i słuchajmy siebie. Uczmy dziecko, że może być sobą. Uczmy się z dzieckiem o sobie. Pokażmy, że nie jesteśmy robotami z domalowanymi uśmiechami i utrwalonymi wielokrotnym powtarzaniem poprawnymi kwestiami. Jesteśmy ludźmi. To cenna nauka dla dziecka.

Dbałość o siebie

Mama, która dba o siebie, uczy dziecko dbania o siebie. Uczy dziecko, żeby nie wyrzekało się siebie dla innych, żeby było dobre dla siebie. Ale co ważniejsze, mama która troszczy się o siebie ma wystarczająco zasobów, żeby móc podzielić się nimi ze swoim dzieckiem. Wyczerpana fizycznie mama, emocjonalnie zdeptana, z poczuciem winy, że znowu zawaliła, umysłowo zagubiona w rozlicznych publikacjach dotyczących poprawnego wychowania dzieci, nie ma energii, żeby czerpać z prawdziwego źródła swojej matczynej mądrości. Jedynie poświęcając sobie czas, przyglądając się sobie z uważnością, poznając się w roli matki, poznajemy te zakamarki siebie, które warto uleczyć, żeby móc w otwartości i bliskości wyjść do dziecka…bez poradników i rad dobrych cioć. Może się okazać, że pokażą nam się zranienie z dzieciństwa dotyczące bliskości, lęku przed odrzuceniem, braku poczucia przynależności i miłości lub wiele innych. Pojawienie się dziecka w naszym życiu jest wspaniałą okazją do odkrycia tych wczesnych ran, które teraz możemy uleczyć w kontakcie z naszym dzieckiem.

Stawianie granic

Często zdarza się, że rodzice opacznie interpretują bezstresowe wychowywanie dzieci. Mylą je z przyzwoleniem na przekraczanie przez dziecko granic zarówno rodziców jak i innych ludzi. Zacytuję tutaj piękne słowa ks. Tishnera:

„Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”.

Jeśli w imię redukowania dzieciom stresu, przyzwolimy na przekraczanie przez nie granic innych ludzi, to nie dość, że narażamy się na konflikty z zewnątrz, to w dłuższej perspektywie narażamy dziecko na szereg nieprzyjemności. Także teraz, zaburzamy dziecku poczucie bezpieczeństwa. Dzieci potrzebują jasno określonych granic. Nie sztywnych, raczej elastycznych, ale określonych. To trochę tak jak tratwa na morzu. Swobodnie płynąca to dużo niepokoju. Stabilnie przytwierdzona do dna i ograniczona w ruchu daje poczucie bezpieczeństwa.
Stawianie jasnych granic, uczy dzieci, o stawianiu granic. Uczą się wtedy, że każdy ma swoją przestrzeń, i ono i inni. Przestrzeń, której nikomu nie można przekraczać bez przyzwolenia.
I tak dla przykładu, dzieci lubią jak się na nie patrzy i ich nieustannie słucha. No tak, lubią. Czy zawsze muszę na nie patrzeć i słuchać kiedy tylko chcą? Oczywiście, że nie! Mama ma swoje życie i swoje potrzeby, upodobania. Jesteśmy właścicielkami swojego czasu. Dzieci są właścicielami swojego. Mądrze balansować między jednym, a drugim jest bezcenne. Z jednej strony, uczymy dzieci stawiania granic, z drugiej dajemy sobie przyzwolenie na korzystanie ze swojego życia. Po trzecie uczymy dzieci szacunku do drugiego człowieka. Co w konsekwencji nauczy je szacunku do samych siebie.

Uważność

Dzieci są najlepszymi nauczycielami. Tylko tutaj potrzeba wielkiej uważności. Zamiast udawać, że „kocham najbardziej na świecie”, warto zobaczyć, co czuję w kontakcie z dzieckiem. Zamiast udawać, że „się nie złoszczę”, warto w przypływie złości zwrócić się ku sobie i zobaczyć, na co ta złość, których moich delikatnych kawałków dotyka zachowanie dziecka. Może złoszczę się na swobodne zabawy dziecka, bo sama nie miałam prawa ich doświadczać jak ja byłam dzieckiem? Zamiast udawać, że jestem radosna, pozostać w smutku. Po pierwsze poczuć skąd ten smutek, a po drugie pozwolić dziecku doświadczać smutnej mamy. Zamiast udawać, że jestem z dziecka dumna, popatrzyć co się dzieje, jak dziecko robi coś, co mnie nie zadowala. Sprawdzić, skąd te oczekiwania? Może sama żyłam pod wiecznym ostrzałem wymagań i ocen? A może zamiast dopinać wszystko na ostatni guzik i być perfekcyjną matką, zatrzymać się i dokopać do tych kawałków siebie, które boją się krytyki, odrzucenia, tego, że ktoś zauważy, że… wcale nie jestem książkową matką. Na pocieszenie powiem, że żadna z nas nie jest. Obserwacja samej siebie w kontakcie z dzieckiem i w roli matki dużo nam powie , dużo zmieni w nas i naszym podejściu do świata i do dziecka. Wtedy zauważmy, że to nie ono aktywuje nasze miękkie kawałki, a wspomnienia i przekonania nabyte w przeszłości. I wtedy już nie zezłoszczę się na dziecko w podobnej sytuacji, wtedy już za każdym razem będę w stanie mu podziękować za pokazanie mi kawałka mnie samej. Nawet jak nie od razu. Nawet jak nie uda mi się powstrzymać od impulsywnej reakcji, to chwilę później.

Macierzyństwo oparte na byciu sobą

Proponuję podejście do macierzyństwa oparte na dbaniu o siebie, autentyczności, uważności i uważnej obserwacji siebie w roli matki. Będąc autentycznymi i uważnymi matkami będziemy wystarczająco dobrymi matkami. Ściągniemy ze swoich pleców ciężki wór oczekiwań. Jeśli będziemy najbardziej autentyczną wersją siebie, to innym będzie z nami dobrze, będziemy spokojniejsze, radośniejsze, będziemy potrafiły czerpać z życia i z bycia mamą.
Skupienie na sobie, to rodzaj inwestycji, krótkoterminowej i o wysokim zwrocie, ale jednak inwestycji. Musimy zainwestować teraz swój czas w siebie, żeby już niebawem czerpać zyski z pełnego połączenia ze sobą, także ze sobą w roli matki.
Tylko szczęśliwa, autentyczna, uważna, szanująca i kochająca siebie i innych mama, może wychować szczęśliwe, autentyczne, uważne, szanujące i kochające siebie i innych dziecko.

 

Katarzyna Małysz

Coachka, trenerka, terapeutka pracy z ciałem. Pomaga odnaleźć prawdziwe pragnienia, uwolnić się od ograniczających przekonań, wzorców, stresu, traum i odzyskać moc. Założycielka „Siódmego Kierunku” – miejsca rozwoju osobistego w Krakowie. Pracuje głównie w obszarach seksualności, relacji i poszerzania świadomości.

13 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

YOUTUBE: Balansowanie między lękiem przed bliskością, a odrzuceniem

autor Katarzyna J Małysz 11 października 2022

Dziś o lęku przed bliskością i odrzuceniem, a także lęku przed utratą integralności! Wszystkie z nich wpływają na nasze relacje, utrudniają i gmatwają. Często znajdujemy błahe powody, żeby obciążyć odpowiedzialnością drugą osobę, a tak na prawdę działają w tle nasze lęki.

Zapraszam na dłuższy wywód na moim kanale na Youtube Siódmy Kierunek: https://www.youtube.com/watch?v=A0X0tscClvA&t=6s

 

11 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

Co masz zamiar z tym zrobić?

autor Katarzyna J Małysz 5 października 2022

Ile jest twojego życia w twoim życiu?

80%, 50%, 20%, a może 2% lub 1%?

Rodzimy się i jesteśmy uroczo egoistyczni, pragniemy życia i chcemy go doświadczać. Potem mówią nam, że jesteśmy egoistyczni, a to brzydko. Zaczynamy być mili dla innych, ale już nie dla siebie. Życie życiem innych zabija naszą wolę życia!

Co masz zamiar z tym zrobić?

5 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wszystkie

Czy wiesz ile energii kosztuje Cię wstrzymywanie swojej autentycznej ekspresji?

autor Katarzyna J Małysz 3 października 2022

Czy wiesz ile energii kosztuje Cię wstrzymywanie swojej autentycznej ekspresji, wyrażania tego co prawdziwie myślisz i czujesz?

Wyobraź sobie, swoją złość. Twój układ nerwowy zaczyna reagować reakcją stresową na dane wydarzenie, zaczynasz mocniej oddychać, więcej tlenu dostaje się do Twojego ciała, rozpoczynasz reakcję spalania znacznie intensywniejszą niż zwykle, wytwarza się masa energii potrzebnej, żeby reagować! Walczyć, uciekać! A ty…..wstrzymujesz, zaciskasz. Wyobraź sobie ile energii zostało wytworzone w procesie mobilizacji! Tyle samo potrzebujesz zaangażować, żeby tą reakcję powstrzymać, zacisnąć!

To bardzo wyczerpujące. Nie dziwne, że zaczyna brakować na życie.

Dotyczy to i innych emocji…..irytacji, zazdrości, obrzydzenia, ale też radości, miłości, ekscytacji.

A co jak chronicznie zaciskasz tą energię?

Bycie sobą, reagowanie w zgodzie ze sobą  jest często niebezpieczne, boimy się, że partner nas odrzuci, szef skrytykuje, kolegom i koleżankom nie bardzo się spodoba….Prawdziwe wyrażanie siebie nie raz jest zagrażające. Ale tylko wtedy zmieniamy schemat zaciskania. Nie ma innej drogi.

A co jakby potraktować życie jako niebezpieczną, ale ekscytującą przygodę dążenia do bycia sobą?

 

 

3 października 2022 0 komentarz
0 Email
Wiedza, a nie jakieś tam gadu gaduWszystkie

Dlaczego nic mi się nie chce? Czyli rzecz o motywacji wewnętrznej

autor Katarzyna J Małysz 30 września 2022

Dlaczego nic mi się nie chce? Czyli rzecz o motywacji wewnętrznej

Motywacja wewnętrzna, czyli wewnętrzna siła, pragnienie, żeby iść w jakimś kierunku, działać, czerpać z życia…czyli wszystko to, co robimy, bo „coś” nas pcha, chcemy…. Nie musimy się napędzać, motywować, nakazywać. Życie samo płynie, a my płyniemy razem z nim w przyjemności i otwartości.

Pięknem motywacji wewnętrznej jest to, że podnosi jeszcze bardziej poziom naszej energii. Sprawia, że chce nam się żyć! Czujemy radość, ekscytację, szczęście i chcemy dalej iść w tym kierunku. Jeszcze, jeszcze i jeszcze…..

Motywacja wewnętrzna daje nam siłę do działania, do czerpania z życia pełnymi garściami.

Rodzimy się przepełnione motywacją wewnętrzną. Dokładnie wiemy, co lubimy, co sprawia nam przyjemność i chcemy po to sięgać…wręcz żądamy tego, czego chcemy! W bardzo naturalny sposób idziemy w kierunku przyjemności i radości z życia, a odsuwamy się, uciekamy od tego co nieprzyjemne, czego nie chcemy.

W dorosłości, bardzo często, tracimy całkowicie kontakt z motywacją wewnętrzną, brakuje nam energii, nic nam się nie chce, nie cieszy, rodzicielstwo nie sprawia frajdy, partner nudzi, praca nuży. Dlaczego? Co się stało między tym okresem, kiedy to byłyśmy małe, a teraz?

A stało się bardzo wiele……

Kary i Nagrody

Przede wszystkim warto podkreślić, że motywacja wewnętrzna nie lubi kar i nagród. Bardzo nie lubi. A czym od małego jesteśmy karmione? „Tego nie rób, bo….kara”, albo „to rób, bo dostaniesz nagrodę”. A nawet takie małe subtelności jak pochwały, jeśli dla dziecka staną się oznaką miłości i akceptacji. Wtedy zamiast podążać za tym czego pragnie, będzie starało się zasłużyć na tą pochwałę.

No i wyobraźmy sobie małą Kasię, która uwielbia tanczyć. Tańczy jak zwariowana i zauważa nagle, że i rodzice to zauważyli, zachwycają się małą Kasią, a kiedy to ta mała Kasia nie ma ochoty tańczyć, to rodzice jacyś nie bardzo zadowoleni już z małej Kasi, już nie uśmiechają się tak rozrzutnie, już nie chwalą jej do innych. W umyśle Kasi może zagościć nieprzyjemna myśl, że tylko jak tańczy, to jest kochana i akceptowana, tylko wtedy jak dostaje w nagrodę zachwycone spojrzenia rodziców, więc zaczyna tańczyć nawet jak nie ma na to najmniejszej ochoty. Tańczy już nie dlatego, że energia życiowa ją zabiera ze sobą. Tańczy, żeby zasłużyć. Motywacja wewnętrzna ustępuje miejsca staraniom.

A może popatrzmy na takiego Piotrusia, który z zapałem pomaga przy ogrodzie. Chce! Sam ma ochotę. Pragnie spędzać czas przy rodzicach, wspierać ich, po prostu być z nimi, albo zwyczajnie poprzebywać w ogrodzie. Rodzice doceniają, aż w końcu tak doceniają, że postanawiają wynagrodzić wysiłki syna…20 złotych za posprzątanie liści. Najprawdopodobniej już nigdy więcej Piotruś nie zechce popracować w ogrodzie na free. Motywacja wewnętrzna zmiażdżona.

Kary i nagrody sprawiają, że dziecko z orientacji na wewnątrz, na swoje pragnienia, odczucia, które gnają je do działania, sprawiają frajdę, przyjemność przenosi uwagę na zewnątrz. Czeka, jak świat zewnętrzny zareaguje. Już nie jest połączone ze sobą i swoimi pragnieniami, a stara się łączyć z pragnieniami kogoś z zewnątrz. Z reguły rodziców, nauczycieli, bliskich. Zgadywać, odczytywać, przewidywać…..

Nakazy, zakazy, powinności…………

Ale, ale, kary i nagrody to jeszcze nie wszystko. Taka motywacja wewnętrzna, nazwę ją energią życiową, płynie sobie swobodnie przez ciało. Tutaj każe krzyknąć, tutaj podskoczyć; jak nuda to wstać i wyjść, do czegoś co bardziej woła; jak głodna to zjeść; jak ma ochotę poskakać po błocie to skacze. Ale, ale, przecież czyste ubranie, nie wolno! Przecież tutaj trzeba być cicho! Przecież trudno, czasem trzeba wstrzymać konie i ponudzić się w imie….no właśnie, czego? Teraz pora na obiad, nie wtedy kiedy dziecko głodne, ale teraz! I tak dalej…..

I znowu wyobraźmy sobie takiego Maciusia, którego rozpiera energia, motywacja do życia, działania, cieszy się samym chodzeniem, bieganiem, grą w piłkę, czy skakaniem po kałuży, ale….teraz nie można, teraz nie wypada, tutaj należy być cicho, nie pora, teraz czas na naukę, w szkole się siedzi przez parę godzin w ławkach, a nie skacze i bryka. I ten Maciuś wstrzymuje tą energię i wstrzymuje, blokuje, uczy się, że jej swobodna ekspresja jest niedozwolona, że zanim da się jej porwać musi to poważnie przemyśleć….A motywacja wewnętrzna nie lubi planowania, nie lubi zarządzania, nie lubi czekać na odpowiedni moment. Ona przychodzi i jest. I czym częściej nie dopuszczamy jej do działania, tym bardziej kuli się w kącie i odpuszcza całkiem.

Albo popatrzmy na Anię, która wcale, ale to wcale nie ma najmniejszej ochoty przytulać na powitanie tej starej i oschłej ciotki, ale przecież należy, wypada! Zmuś się! Przełam! I uczy się małą Ania, że to co mówi jej głos wewnętrzny, nie ma wielkiego znaczenia, że słuchać należy nakazów, nie siebie. A motywacja wewnętrzna jest o sobie, o tym co z nas płynie, a nie o zmuszaniu się do tego, na co zupełnie nie mamy ochoty. Motywacja wewnętrzna nie znosi, kiedy blokuje się, to co chce naturalnie wypływać; ale też tego, kiedy chce uniknąć doświadczenia, a zmuszamy, żeby jednak doświadczyć. My wiemy, wiemy bardzo dobrze, nasze ciała wiedzą, co dla nas najlepsze, wiedzą to od dziecka. Jeśli czujemy opór, to z całą pewnością mamy ku temu wystarczające powody. Nieuszanowanie sprawia, że zastygamy.

 

Lęk przed odrzuceniem

A czy jak pokażemy jakie jesteśmy, to czy będziemy kochane? Jeśli dziecko utrwali w sobie przekonanie, że naturalna ekspresja jest niepożądana, bo rodzice jej nie akceptują, to stłamsi ten mały człowiek tą ekspresję…..w imię, w ten opaczny sposób pojmowanej, miłości. W imię bycia „akceptowanym”.

I tak np. taka mała Monika, skacze, lata, krzyczy, cieszy się życiem. I nagle widzi karcący wzrok mamy lub taty. Coś im nie w smak takie zachowanie. Kto wie? Może mają w swojej podświadomości wyparte pragnienie takich psot, może sami tak w dzieciństwie nie mogli. Nie chcą na to patrzeć, bo aktywuje im ich wyparte pragnienia. Ale tego Monika nie wiem. Widzi, że rodzice oddalają się od niej za każdym razem, kiedy energia płynie sobie przez nią niezakłócona. Wtedy może sobie Monika pomyśli, że lepiej, żeby nie płynęła w takim razie. Lepiej ją zablokować, usiąść spokojnie i tak spokojnie przesiedzieć całe życie.

Albo trochę starsza Magda. Eksploruje swoją seksualność, czuje się piękna, świat przepływa przez jej ciało. Zachwyca się. Czuje przyjemność. Cieszy się. Ale coś zmienia się w kontakcie z rodzicami. Szczególnie tatą. On nie wie jak reagować na jej seksualność. I tak Magda czuje się odrzucona z powodu seksualności, odepchnięta, nieakceptowana. Co wybierze? Akceptację, czy swobodny przepływ energii?

I wiele innych……

I tak te i wiele innych takich jak wzorce, przekonania, konflikty wewnętrzne zatrzymują naszą naturalną energię życiową, która sprawia, że nam się chce, że pragniemy żyć, działać, wchodzić w relacje. Która sprawia, że dokładne wiemy czego pragniemy, a czego nie chcemy i pcha nas od wewnątrz do podążania za tym pierwszym, a unikaniem tego drugiego. W wyniku stosowania kar i nagród, przyswajania sobie zakazów, nakazów, nie swoich przekonań, lęków odcinamy się od tego czego prawdziwie pragniemy i podążamy ścieżką, która ułatwia nam wpasowanie się w życie tych, co naokoło, w życie wymyślone przez innych. Poddajemy swoją wolność i radość życia, w imię akceptacji, miłości, bliskości. Tym samym chcemy nadać kierunek naszej energii życiowej, a ona jest jaka jest i warto pozwolić jej płynąć.

Jak odzyskać motywację wewnętrzną?

I tak długo jak długo będziemy się zaciskać w nagrodach i karach, powinnościach, zakazach, nakazach, pragnieniu bycia akceptowaną i kochaną za cenę swojej wolności, tak długo motywacja wewnętrzna będzie miała ciężkie życie. Często nie dajemy sobie prawa do bycia i pragnień, takimi jakimi one są. Boimy się odrzucenia. Boimy się, że będąc sobą i pozwalając sobie na bycie jaką jestem; pragnąc tego czego pragnę; mówiąc to co prawdziwie czuję; nie będziemy akceptowane. A z reguły jest zupełnie inaczej. Wraz z kontaktowaniem się ze sobą, daniem sobie prawa do pragnień, marzeń, wolności, radości z życia, wzrasta nasz poziom otwartości, nasze ciało się rozluźnia, odczuwamy więcej miłych emocji i przyjemności w ciele, emanujemy pozytywną energią. I to sprawia, że spora część osób będzie chciała być z nami jeszcze bliżej, a Ci co nie….hmmm, może warto się zastanowić, czy zależy nam na relacjach z ludźmi, którzy niekoniecznie chcą, żebyśmy były sobą.

 

 

 

30 września 2022 0 komentarz
0 Email
  • 1
  • 2
  • 3
  • …
  • 7

Pomagam Odzyskać Ener

Pomagam Odzyskać Ener

Mam na imię Kasia, urodziłam się 3.1.1979...dawno. Mam 43 lata...dużo. I dobrze. Każda chwila mojego życia doprowadziła mnie do miejsca, w którym jestem teraz. Miejsca złożonego ze wszystkich doświadczeń mojego życia, i tych które zapraszałam i tych które wprosiły się same-niechciane. Mimo wszystko...to całkiem dobre miejsce. Lubię je.

Ostatnie wpisy

  • SLACKLINE
  • NIE WIEM
  • YOUTUBE: STRESORY I OBSZARY STRESU
  • Otwartość
  • Odważne życie

    • Facebook
    • Instagram
    • Linkedin
    • Youtube
    • Email

    @2017 - PenciDesign. All Right Reserved. Designed and Developed by PenciDesign


    Do góry